Najnowsze wpisy


wrz 10 2007 Posłowie autora
Komentarze: 0

Posłowie autora

 

Na wstępie, chciałbym podziękować wszystkim, którzy w jakikolwiek sposób przyczynili się do powstania 1 części mojej powieści.

Szczególne podziękowania należą się Pani Małgorzacie Radziszewskiej, mojej wychowawczyni w klasie 1 liceum.

Poza nią, szczególnie podziękowania należą się także Marcie Ringwelskiej oraz Goni (Małgorzacie Kołtuniak), które pomogły mi w najtrudniejszych momentach i uratowały ideę tworzenia Kurczaczka.

Co prawda, może się wydawać, że śmierć jest końcem Kurczaczka, ale to tylko złudzenie optyczne.

Naturalnie podziękowania należą się także autorom Mitu Mu Michałowi Łobockiemu (Mufol), Adamowi Winnickiemu (Myszkin), Mikołajowi Barcowi (Dzi-Dzi), Maćkowi Kaczmarkowi (Glaca) oraz Mnie (ponieważ też zaliczam się do Wybitnych autorów tego wspaniałego dzieła)

            Wyróżnienie należy się także Silverowi (Sylwester Dobrowolski), który wspierał mnie swoimi głupimi pomysłami i który jest jedną z nielicznych osób, które tak jak ja uważają, że ta książka jest chora.

            Na koniec, zapowiadam 2 część przygód Wielmożnego Kurczaczka, z nim lub bez niego (tego dowiecie się czytając drugą część mej wspaniałej powieści).

            I to by było na tyle. Dziękuję wszystkim jeszcze raz i do zobaczenia w 2 części Przygód Wielmożnego Kurczaczka.

 

 

 

                                                                                               Wojciech Dzedzej,

                                                                                          Gdańsk, dnia 08.09.2007r.

 

wrz 10 2007 Mit Mu
Komentarze: 0

                    MIT MU

 

W starożytnym Zapupiu żył rycerz o imieniu Kleofas Mu.

   Pewnego razu Kleofas Mu spotkał Pegaza Mu.

Pegaz Mu zaprzyjaźnił się z Kleofasem Mu.

Ustalili że będą zwalczać dobro.

Postanowili popełnić przestępstwo, unosząc się w nie swojej strefie powietrznej.

Przyleciała policja Mu i wlepiła im mandat Mu.

Okazało się że policja Mu ma guny Mu, więc zapłacili mandat w wysokości litra mleka Mu.

Lecieli, lecieli w przestworzach, kiedy zorientowali się, że Pegaz Mu jest Krową Mu i wpadli do Pacanowa i prowadzili tam nielegalny handel mlekiem Mu.

Pewnego razu przypełzał do nich Koziołek Matołek Mu.

Chciał zakupić 2 litry mleka Mu, ale okazało się że Koziołek Matołek Mu jest z FBI Mu.

Resztę życia skończyli w kiciu Mu.     

 

wrz 10 2007 Rozdział 14
Komentarze: 0

Rozdział 14 – Wielmożny Kurczaczek i rozpacz po utracie cennej Książki

 

            Myślę, że większość z nas, wie co to ból i pustka po utracie przyjaciela.

Ale kto z nas, zna ból po utracie Książki?

Jest on dużo straszniejszy. Jest niewypowiedzianie boleśniejszy.

Kurczaczek miał z tego powodu głęboką i płytką depresję.

            Nie pomagały nawet masowe mordy, wymyślne morderstwa czy inne przyjemności.

Mimo wszystko Kurczaczek w dzikiej złości palił i niszczył wszystko, co napotkał na swej drodze.

            Nic, dosłownie nic, nie pomagało na ten ból, nawet wizyta u psychiatry (którego nasz bohater też zabił, o ile można tak określić rozczłonkowanie kogoś na miliony kawałeczków).

            Niestety Kurczaczek nie mogąc wytrzymać napięcia psychicznego, spowodowanego utratą cennej Książki i powstałą w ten sposób sytuacją geopolityczną oraz zmianami komórek mózgowych, trafił do szpitala dla psychicznie zdrowych.

Tam zapadł na gruźlicę i raka mózgu.

W związku z tym przewiduję, że Kurczaczek umrze w ciągu 2 do 3 miesięcy.

Aczkolwiek, skromnie zaznaczę, że mam moc go uzdrowić, lecz nie zrobię tego, ponieważ jest mi to nie na rękę.

            2 tygodnie po wykryciu u niego raka mózgu, Wielmożny Kurczaczek umarł.

            Na jego pogrzeb przyszli wszyscy notable państwowi (ci, którzy przeżyli jego ataki), Kleofas Mu wraz z Pegazem Mu oraz wiele, wiele innych osób.

Kurczaczek został pochowany gdzieś na cmentarzu komunalnym nr 8 i wszyscy o nim zapomnieli.

A to był błąd…

 

 

Koniec Rozdziału 14

 

 

 

 

KONIEC CZĘŚCI 1

wrz 10 2007 Rozdział 13
Komentarze: 0

Rozdział 13 – Wielmożny Kurczaczek odpiera bądź wspomaga II Inwazję Marsjan

 

            Jak już pisałem w poprzednim rozdziale, Marsjanie przypuścili atak na ulicę Wiejską.

Po prostu nawet oni nie byli w stanie wytrzymać tej szopki, którą wyprawiają wrogowie narodu i Jedynego Słusznego Systemu (czyli Księgi, Księgi űber alles!).

Z założenia miała to być akcja pokojowa, nie przekraczająca granicy 2,5mln ofiar.

Niestety w praktyce, ziemia na ulicy Wiejskiej była tak przesiąknięta głupotą, iż trzeba było użyć co najmniej bomby atomowej.

            No, ale jak to mówią cel uświęca środki.

Więc Marsjanie zebrali się w kupę i przylecieli na Ziemię na Wc-Dżinach, które są im wierne jak martwe koty.

            Gdy Marsjanie przylecieli na Ziemię, zaczęli objadać się swoim największym przysmakiem – zmaltretowanymi kotami.

Jak każdemu wiadomo, koty to gatunek zdradziecki i niegodny stąpania po Ziemi.

Poza tym są przesiąknięte złem i mrokiem oraz głupotą naszych polityków.

Zapomniałem tez dodać, że to nie wąż jest pierwszym zdrajcą na Ziemi, lecz właśnie kot.

 Dodatkowo koty pragną władzy, która przecież słusznie powinna należeć tylko do mnie.

I może właśnie ta nienawiść do kotów, kazała Kurczaczkowi przyłączyć się do zdradzieckich Marsjan.

To, jak się później okaże, było największym błędem jego życia, ale to później.

Póki co, mogę powiedzieć tylko, że nie byli oni sługami Przeznaczenia 1.

            Na razie jednak Kurczaczek był ich sprzymierzeńcem i było wesoło.

W końcu nieźle bawili się, torturując polityków.

Metody mieli zbliżone do średniowiecznej Inkwizycji, ale za to mieli nowocześniejszy sprzęt.

Bardzo skuteczny, np. okazał się nowoczesny karabin na korbkę, który Kurczaczek dostał kiedyś w prezencie od Pegaza Mu, który okazał się Krową Mu.

Ciekawy efekt dawało też wkładanie wrogów narodu do mikrofalówki.

Przypieczonych lekko (w niektórych miejscach jedynie do kości) polityków, zostawiano przy życiu by móc osądzić ich w uczciwym procesie, prowadzonym po zakończeniu walk na froncie wschodnim.

Naturalnie, procesy prowadzone będą przez bardzo uczciwych sędziów, słynących z nieposzlakowanej opinii sprzedawczyków.

            No więc, powróćmy do tego co Marsjanie wraz z Kurczaczek, robili politykom.

Otóż system kar był prosty – za każdą ukradzioną złotówkę podwajano karę.

Tak więc kary były bardzo surowe.

Rozczłonkowywanie, przypalanie, biczowanie, pobicia, wymuszenia, zdawanie ran kłutych i ciętych, było na porządku dziennym.

Natomiast w nocy, używano rusznic przeciwpancernych, dział kaliber 58 i 88mm, granatników, karabinów, broni masowego rażenia oraz rzężenia, broni biologicznej oraz koronkowych majtek.

            Jak się szybko okazało, majtki okazały się najskuteczniejszym rodzajem broni, bo przecież kto chciałby być uduszony za pomocą koronkowych majtek?

Z całą pewnością, Ja zaliczam się to takich osób, ale ten temat warto pominąć milczeniem.

            Ogółem było wesoło. W ciągu 246 dni Inwazji, zabito 9269896234578197 polityków, 144 tysiące torturowano, 1 uznano za zaginionego (chodzi o pana Zbigniefa Zebrę).

Po zakończeniu tortur zabrano się za uczciwe procesy pokazowe, które zakończyły się wykonaniem 144 tysięcy wyroków śmierci. W tym 139 tysięcy przez wbicie na pal, 500 przez powieszenie i 500 przez humanitarne pogrzebanie żywcem.

Po tym ostatnim sposobie, Kurczaczek zrozumiał, że coś jest nie tak.

Dokładniej chodziło o to, że Marsjanie są nasłanymi przez Wielkiego (i wrogiego mi osobiście) Niszczyciela Książek.

Kurczaczek, delikatnie mówiąc bardzo się zdenerwował.

To jednak nie była zwykła złość, to była złość Wielmożnego Kurczaczka.

A więc, była to złość Wielmożna, innymi słowy taka, która nie pozostawia swoich obiektów zainteresowania przy życiu.

Trzeba było nieźle nabroić, by zasłużyć sobie na taką złość.

No i oczywiście nie wystarczyło to, że Marsjanie byli zdrajcami.

Oni zrobili coś dużo gorszego. Coś, od czego boli mnie serce. Oni… Ważyli się spalić… Książkę!

Nie można było zrobić nic, co by bardziej rozzłościło Kurczaczka (mnie zresztą też).

W końcu, jak to zwykł mawiać Kurczaczek, zabijcie mi żonę, zabijcie rodzinę i przyjaciół, ale Książki zostawcie w spokoju.

Lecz oni, zdrajcy, szumowiny, muszle klozetowe (bez obrazy dla muszli klozetowych), ważyli się podnieść rękę na rzecz świętą!

Gdy o tym myślę, czuję, że zaraz dostanę zawału.

Oczy mam rozbiegane, temperatura niebezpiecznie rośnie, serce przyspiesza, głowę rozsadza ból nie do wypowiedzenia.

Przez pisanie o tak strasznej zbrodni, której nikt i nic nie jest w stanie odpokutować, jestem na skraju załamania nerwowego.

Nie wiem, jak ktoś mógł być tak okrutny, by posunąć się aż do takiej zbrodni!

Kurczaczek wielkodusznie rozczłonkował i spalił wszystkich Marsjan .

Poza tym, przeze mnie skazani zostają na wieczną hańbę i potępienie za zbrodnie, których się dopuścili.

Jest to i tak wielce litościwa kara, ponieważ jak już  napisałem, dopuścili się oni najgorszej zbrodni.

Kurczaczek następnie podpalił wszystkie budynki na ulicy Wiejskiej, po czym uczcił minutą ciszy zniszczoną Książkę i z wielkim bólem w sercu ruszył w dalszą, jakże jeszcze daleką podróż…

 

 

 

Koniec Rozdziału 13

wrz 10 2007 Rozdział 12
Komentarze: 0

Rozdział 12 – Kurczaczek – W poszukiwaniu sprawiedliwości i mordu

 

Jak już pisałem w poprzednim rozdziale, Kurczaczek po przebudzeniu się, wyruszył na spotkanie swoich wrogów.

Co prawda, miał wspomóc Lekarzy-Zabójców, ale pan Łatwyniewij Belgia wraz z Narodowym Komisariatem Spraw Sprawujących (NKSS) skutecznie ich rozgromił, o czym nie będę pisać, ponieważ nie byłoby to zgodne z aktualnie nieobowiązującym prawem.

            A więc Kurczaczek, po raz kolejny korzystając z usług Wc-Dżinów, zasięgnął informacji o miejscu przebywania pana Zebry i pana Jarosława KaczyNiskiego oraz pana Jarosława Kononowicza (ten ostatni przebywał aktualnie około 5 metrów pod poziomem kwiatków, bądź jeśli ktoś woli brutalniejsze określenia – przebywał w miejscu niedostępnym dla dzieci i dorosłych do lat 3. Trzecia wersja głosi, że nie żyje, ale koliduje ona z 2 innymi więc najprawdopodobniej jest prawdziwa bądź wiarygodna, albo też niezafałszowana aczkolwiek minimalnie nie mijająca się z prawdą bądź też kłamstwem).

Miejscem pobytu pana Zbigniefa Zebry był aktualnie gmach budynku kancelarii kancelaryjnej, gdzie przebywał wraz z obrazem Fhűrera.

Natomiast przebywania oskarżonego o zbrodnie komunalne (nie mylić z komunistycznymi) Jarosława KaczyNiskiego było i jest nieznane.

W istocie oznacza to, iż przebywał w miejscu nieznanym.

Według moich nieaktualnych, nieprawdziwych oraz niewiarygodnych informacji nie wiem gdzie on przebywa, aczkolwiek jest to bardzo ciekawy i interesujący problem, który warto omówić.

Być może po prostu nie chcę wam zdradzić miejsca jego pobytu, choć jeśli spojrzeć na to z innej strony mogę tego nie wiedzieć, aczkolwiek mogę to jednak wiedzieć.

Jeśli natomiast przyjrzeć się temu problemowi z jeszcze innej strony, może się okazać, że zdradzenia miejsca pobytu pana KaczyNiskiego zabrania mi prawo (obowiązujące bądź nie) albo nie chcę zdradzić przyjaciela.

A może po prostu zabrania mi tego omerta[14] ?

Jeszcze inny aspekt jest sprawy wskazuje na to, że udzielanie jakichkolwiek informacji o miejscu pobytu pana KaczyNiskiego jest sprzeczne z moimi poglądami politycznymi bądź jest z nimi zgodne.

Na zakończenie tego wyczerpującego wywodu, z którego bardzo jasno i klarownie wynika, że zaraz zdradzę Wam miejsce pobytu pana Jarosława, chciałbym zaznaczyć, iż szersze omówienie tego problemu będzie możliwe na mojej konferencji prasowej, która nie odbędzie się dnia 24.09.2007r., natomiast odbędzie się wczoraj.

            No więc jak słusznie mój wspaniale nie myślący umysł mówi mi, że miejscem pobytu pana Jarosława K. jest Tajno-Jawny Ośrodek Eksperymentów na Martwych Żywych Trupach im. I Inwazji Marsjan na ulicę Wiejską w Pacanowie.

Zastrzegam, iż są to informacje tajne i niejawne, a więc ich rozpowszechnianie nie jest niczym zagrożone.

            No więc, skoro wiemy już gdzie przebywa pan Zebra, KaczyNiski oraz pan J. Kononowicz, powiem Wam, drodzy Towarzysze naszego pięknego państwa o ustroju socjalistycznym, a nie jak niektórzy śmią twierdzić, komunistycznym (Kurczaczek przecież nie cierpi komuchów) albo demokratycznym, gdzie nie przebywał nieuczestniczący i nie mający związku z naszą historią pan Wronisałw Komorniczy.

Otóż to, nie przebywał on w naszej historii.

Więc skoro wiecie już, gdzie nie przebywali panowie J. Kononowicz, Z. Zebra, J. KaczyNiski i gdzie nie przebywa pan W. Komorniczy, należy rozważyć zagadnienie o charakterze ustrojowym bądź społeczno-politycznym.

Przedstawia się ono następująco:

Dlaczego wspomniałem tu o panu Wronisławie Komorniczym?

Otóż zrobiłem to tylko i wyłącznie po to, by zapełnić kilka linijek tekstu.

Cały problem tego problemu polega na tym, że nie ma żadnego problemu, bądź też go nie widzimy.

W związku ze zbliżającymi się wyborami zakładam pierwszą (słownie p-i-e-r-w-s-z-ą) opcję, czyli to że problemu nie ma, bądź też go nie ma.

A więc abstrahując od bardzo złożonych problemów natury politycznej, zajmijmy się tym co robił, bądź mógł robić Wielmożny Kurczaczek (słownie W-i-e-l-m-o-ż-n-y K-u-r-c-z-a-c-z-ek).

Więc było to tak:

Kurczaczek nie był w swojej rodzinne wiosce.

Mógł być wszędzie, lecz był tylko w bardzo konkretnym miejscu, w konkretnym (ziemskim) wymiarze czasowym, które podlegało konkretnej ziemskiej grawitacji.

Innymi słowy na pewno nie przebywał na Ziemi.

No i w końcu po omówieniu tego gdzie Kurczaczek nie był i gdzie mógł być, możemy przejść do omawiania problemu, który tworzy miejsce jego aktualnego pobytu.

Znaczy się, wiem ale nie powiem.

Sednem zaś tej sprawy jest to, że Kurczaczek właśnie rozprawiał się z bandą osiedlowej Policji.

Jest oczywiste, że odbywało się to bardzo krwawo.

Na szczęście (dla Policjantów) tylko jeden został bez głowy, 2 bez rąk, 30 bez nóg, a 12389 bez zębów i ze wstrząsem mózgu ( o ile takowy mieli).

            Po zakończeniu tej jakże nie wyczerpującej walki, Kurczaczek udał się w kierunku nieznanym.

            Niestety, w tym momencie wszelki słuch o nim zaginął i został pogrzebany.

Wobec tego nasza opowieść zacznie się od początku bądź będzie kontynuowana od momentu wybuchu atomowego elektrowni węglowej w…no w każdym razie gdzieś pod Warszawą.

            W każdym razie o sabotaż podejrzewa się naszego bohatera, chociaż nie mógł on mieć z tą sprawą nic wspólnego, ponieważ został odnaleziony zaraz po wybuchu, w okolicach elektrowni z zapalnikiem w ręku, co wyraźnie wskazuje na jego niewinność.

            Po tym zdarzeniu, Kurczaczek udał się w stronę Warszawy (charakterystyczne dla niej jest największe stężenie głupoty na m2 na całym świecie).

Przedarł się przez ochronę składającą się z komandosów, Straży Marszałkowskiej, gąszczów i mgły, aż do budynku Sejmu.

 Tu po 3000000-godzinnych poszukiwaniach pana Zebry, który mógł ukrywać się w 489671340915698721054396069159 pokojach, nie znalazł go.

Pan Zebra zwyczajnie ukrywał się w piwnicy, do której Kurczaczek nie zaszedł, bo była to zbyt oczywista kryjówka.

            Kurczaczek przemierzał więc korytarze sejmowe, mordując polityków – przyjaciół narodu i dziennikarzy.

Tych drugich dlatego, że działali na jego korzyść. W końcu to, że był agentem CBA był tylko w śnie, nie przeszkadzało mu w stosowaniu metod represji tego urzędu na przyjaciołach.

Naturalnie, posłów, którzy byli wrogami narodu (opozycja), Kurczaczek pozostawiał przy życiu.

Inaczej ktoś mógłby go wulgarnie nazwać tym obrzydliwym słowem – demokrata.

A jedynym czego Kurczaczek nie mógł w życiu znieść, to właśnie bycia demokratą.

Uważał, że ten ograniczający za pomocą służb specjalnych (takich jak, np. ANW (Agencja Niebezpieczna Wewnętrznie)) swobody swych obywateli i opozycji i szanujący przyjaciół aktualnej władzy system, jest iście plugawy i przesiąknięty przesiąknięciem.

            No więc tak sobie szedł, aż w końcu trafił do piwnicy i odnalazł pana Zbigniefa Z.

Już miał go rozczłonkować, poszatkować, mielić i spalić, po czym zabić, gdy nastąpiła II Inwazja Marsjan na ulicę Wiejską w Pacanowie (bądź Warszawie – to bez różnicy).

I pan Zbigniew umknął po raz kolejny…

 

 

 

Koniec rozdziału 12



[14] Omerta (wł. Omertà) - zmowa milczenia, nieformalne prawo sycylijskie zabraniające członkowi mafii informowania o przestępstwach mafii osób z tym przestępstwem niezwiązanych, w szczególności sędziów i policji. Z tego powodu przestępstwa mafijne były tak trudne do rozwiązania.

Z czasem omerta stała się prawem zabraniającym Sycylijczykom udzielania jakichkolwiek informacji przedstawicielom władzy (nawet o drodze do najbliższego fryzjera). Karą za złamanie omerty była i jest śmierć i wieczne miano zdrajcy.